Nie milkną echa afery dopingowej z udziałem Igi Świątek. Polska tenisistka w czwartek poinformowała o pozytywnym wyniku testu antydopingowego, który otrzymała we wrześniu. Sprawą zajęła się ITIA, która ostatecznie ukarała 23-latkę miesięcznym zawieszeniem. Teamowi raszynianki udało się udowodnić, że zawodniczka zabronioną substancję przyjmowała nieumyślnie. Nieco inną wersję przedstawili jednak w swoim materiale Serbowie.
W czwartkowe popołudnie Iga Świątek dość niespodziewanie poinformowała o problemach, z jakimi przyszło jej się zmierzyć w końcówce sezonu. Jak się okazało, próbka, którą pobrano od Polki 12 sierpnia, wykazała śladowe ilości trimetazydyny, a więc substancji zabronionej. Reakcja sztabu wiceliderki światowego rankingu była błyskawiczna – ostatecznie udało się ustalić, w jaki sposób trimetazydyna znalazła się w ciele tenisistki. Jak się okazało, jedna partia przyjmowanych przez nią leków z melatoniną została fabrycznie zanieczyszczona.
Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA) przyjęła argumentację teamu Igi Świątek i ostatecznie ukarała Polkę jedynie symbolicznym, miesięcznym zawieszeniem. Taka decyzja wywołała ogromne poruszenie w świecie tenisa. Wiele gwiazd, które same wcześniej znalazły się w podobnej sytuacji, uznało, że władze powinny być bardziej konsekwentne w temacie dopingu.