Na ile sportowiec może sobie pozwolić w żartach lub emocjach? Aryna Sabalenka wciąż milczy na temat swojego zachowania po finale Australian Open. Milczą również władze WTA i turnieju. Czy to celowa taktyka? Pech chciał, że sytuacja z Melbourne zbiegła się w czasie z premierą dokumentu o Białorusince. Tam tenisistka mówi o odpowiedzialności. Ale wygląda na to, że to puste słowa.
To był jeden z najgorszych dni w karierze Aryny Sabalenki. Białorusinka przegrała w finale Australian Open z Madison Keys i tym samym doznała pierwszej finałowej porażki w Melbourne. Wcześniej dwukrotnie wygrywała tamtejszy turniej wielkoszlemowy
Po meczu dużo więcej mówi się jednak nie o samym wyniku, a o zachowaniu białoruskiej tenisistki. W internecie pojawiło się nagranie po ceremonii wręczenia nagród, na którym widać, jak liderka rankingu ze swoim partnerem i trenerem przygotowania fizycznego udawali, że oddają mocz na srebrną paterę – wyróżnienie dla zawodniczki za drugie miejsce w AO.
Czy to był tylko rodzaj żartu? Aryna Sabaleka i jej team słyną z wygłupów na korcie i poza nim. Wiemy o tym z TikToka tenisistki, na który często wrzuca podobne nagrania. Tak być może i tym razem mogłaby się bronić Sabalenka.
Mogłaby, ale minęło już kilka dni od tego zachowania, a ona w żaden sposób nie odniosła się do fali krytycznych komentarzy. A może brak reakcji jest jej sposobem reakcji? Może chce sprawę przemilczeć?
Od finału w Melbourne Sabalenka co kilka godzin publikuje kolejne zdjęcia i filmiki na Instagramie. Zawsze była aktywna na tej płaszczyźnie. Tworzy wizerunek tenisowego wesołka, który lubi tańczyć, bawić się, a przy okazji wygrywać największe turnieje.
Rakieta to najmniejszy problem
Aryna Sabalenka ma jednak także drugą twarz, o której ostatnio zapomnieliśmy. Gdy przychodzą trudniejsze momenty, nie do końca potrafi kontrolować emocje. To rzecz ludzka – nikt nie jest robotem, sportowcy także. Problem w tym, czy i jak często przekracza się granice.
Białorusinka po finale z Amerykanką najpierw rozwaliła rakietę, co akurat zdarza się tenisistkom i tenisistom dość często. Nie jest to zachowanie godne pochwały, ale też umówmy się – to nic szczególnego. Rosjanin Marat Safin w ciągu kilkunastu lat kariery zniszczył tysiąc rakiet. Sprzętem od lat rzucają najlepsi i najlepsze w rozgrywkach.
Większy problem dotyczy jednak nieszczęsnego udawania, że oddaje się mocz na nagrodę, którą przed chwilą dostała od organizatorów turnieju wielkoszlemowego. Nie da się ukryć, że to reakcja niegodna wielkich sportowców, mistrzów.
Na Arynę Sabalenkę jako numer jeden patrzy cały tenisowy świat. W opublikowanym w środę dokumencie Canal+ Polska sama zainteresowana zabiera głos i tłumaczy, iż czuje wyjątkową odpowiedzialność z racji swojej pozycji w kobiecym tenisie. Wywiad nagrywano w listopadzie podczas WTA Finals w Rijadzie.
– To odpowiedzialność w reprezentowaniu siebie, swojego teamu i tego, co robisz. Musisz zachowywać się w dobrym stylu – mówiła Sabalenka. Pech chciał, że usłyszeliśmy te słowa akurat kilka dni po zamieszaniu po finale w Melbourne. Wyszło tak, że tenisistka mówi jedno, a robi drugie.
Oczywiście Sabalenka mogłaby się bronić, że to tylko były żarty – gdyby zdecydowała się w ogóle na obronę. Jednak są sytuacje, w których żartować nie wypada, bo to może wrócić z podwójną siłą. To właśnie taka sytuacja, po której kibice zareagowali wobec Sabalenki nadzwyczaj surowo.
Kolejne żarty czy problem z przegrywaniem?
Część z fanów miała już pretensje do Białorusinki na podobnym tle. Gdy dwa lata temu przegrała w finale w Stuttgarcie z Igą Świątek, po otrzymaniu statuetki zamachnęła się przy samochodzie, który wygrała Polka, i udawała, że chce wybić okno w pojeździe.
Czytaj także: Rosyjska prowokatorka mówi jednym głosem z Polką