Przypadki Igi Świątek i Jannika Sinnera sprawiły, iż Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) zdecydowała się zmienić przepisy od 2027 roku. Wywołało to kolejną dyskusję. Głos w rozmowie z “La Stampa” zabrała utytułowana pływaczka Federica Pellegrini.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy głośno zrobiło się o sprawach Igi Świątek i Jannika Sinnera. W organizmie Polki i Włocha wykryto zakazane substancje. Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa (ITIA) uznała, że stało się to w sposób nieświadomy. Wówczas do akcji wkroczyła Światowa Agencja Antydopingowa (WADA), która zapowiedziała, że przyjrzy się obu przypadkom.
Sprawy Świątek i Sinnera zapoczątkowały dyskusję dotyczącą zmian w przepisach. WADA chce, aby bardziej chronieni byli ci sportowcy, których postępowanie antydopingowe jest związane z zanieczyszczonymi produktami. Obecnie bowiem laboratoria wykrywają w próbkach coraz więcej śladowych ilości nieprzepisowych substancji, które tak naprawdę nie mają wpływu na wydolność organizmu.
Z tego względu pojęcie “produkt zanieczyszczony” ma zostać zastąpione terminem “źródło skażenia” (nieprzewidywalne źródło substancji zabronionej). Ponadto rozważane jest wprowadzenie minimalnych poziomów stężeń substancji, poniżej których nie było wszczynane postępowanie.
Te plany WADA są głośno komentowane w świecie sportu. Głos zabrała m.in. Federica Pellegrini. To była utytułowana włoska pływaczka, która w 2008 roku wywalczyła złoty medal igrzysk olimpijskich w Pekinie na 200 metrów w stylu dowolnym.
– Jestem ciekawa, jak to zrozumieć. Jestem przekonana, że on (Sinner) nie przyjmował środków dopingujących dobrowolnie, ale nie o to chodzi. Do tej pory zawsze mówili nam, że sportowiec jest odpowiedzialny niezależnie od tego, czy zażycie było świadome. Teraz wydaje się, że istnieją okoliczności, w których może być inaczej, a sprawa staje się śliska – skomentowała Pellegrini w rozmowie z “La Stampa”.
Była sportsmenka nie krytykuje pomysłów WADA. Chce jednak, aby zmiany były w odpowiedni sposób wprowadzane, a co do przepisów nie było żadnych wątpliwości. Przy okazji przypomniała przypadek z przeszłości, swojego rodaka Federico Turriniego.
– Turrini był na drugim końcu świata z poważną infekcją oka. Przepisano mu krople do oczu z kortyzonem, które dały wynik pozytywny. Dwa lata dyskwalifikacji, mimo że zanieczyszczenie było ewidentne. Jeśli wizja się zmienia, potrzebne są precyzyjne zasady. Apelacja dla Sinnera da wskazówki co do ścieżki, którą chcą obrać – wyznała.